Italy 2023 Giorno 6 - Civita di Bagnoregio, Toscana

    Pamiętam jak kilkanaście lat temu oglądałem program popularnonaukowy w którym przeprowadzony był wywiad z mieszkanką pewnego miasteczka. Owa Pani w podeszłym wieku, codziennie pokonywała swoją drogę na rowerze. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jej dom mieścił się w miasteczku położonym na skale. Po obejrzeniu tego reportażu zapragnąłem kiedyś znaleźć się w tym miejscu. Teraz spełniam to pragnienie. Przed nami około dziewięćdziesiąt kilometrów drogi. Po ponad godzinnej jeździe docieramy do miasteczka Bagnoregio. Parkujemy auto na parkingu Battaglini, który kosztuje 2 euro za godzinę. Zaraz przy parkingu znajduję się informacja turystyczna, gdzie można kupić bilet wstępu do tego niesamowitego miasteczka na skale. Koszt biletu to 5 euro. Początkowo myśleliśmy, że miasteczko znajduje się gdzieś w pobliżu. Okazało się jednak, że aby tam dotrzeć trzeba jeszcze iść około czterdziestu minut. Można również za drobną opłatą 2 euro podjechać tam busikiem, które jeżdżą prawie co chwilę. Nie zastanawiając się długo, kupujemy oba bilety. Dość szybko znajdujemy się w najwyższym miejscu nowej części miasteczka. Tutaj kończy się droga. Dalej trzeba udać się już pieszo. Nie wiemy jeszcze co nasz czeka. Po przejściu dosłownie kilku kroków od parkingu ukazuje nam się Civita di Bagnoregio. 

    Zaparło nam dech w piesiach. Średniowieczne miasteczko usytuowane jest na wzgórzu, widok jest tak nieprawdopodobny, że wręcz nierealny. Niesamowite, że można było coś takiego zbudować. Mury otaczające miasto stapiają się ze skałą i wydaję się tworzyć jedność. W okresie wiosennym lub jesiennym wczesnym rankiem można ujrzeć to miasteczko niczym lewitujące we mgle, wyłaniające się z niej jak wyspa na morzu. Z daleka wygląda to niesamowicie. Niezwykle malownicza lokalizacja okazała się być nie tylko dobrodziejstwem, ale także przekleństwem dla mieszkańców. O Civita di Bagnoregio mówi się „la città che muore” czyli miasto które umiera. W średniowieczu płaskowyż, na którym znajduje się Civita di Bagnoregio, był trzy razy większy niż obecnie, a mieszkało tu ponad 3000 osób. Dziś mieszkańców oficjalnie jest 11, a Bagnoregio nękane jest przez osuwiska i trzęsienia ziemi.

    Miasto ma długą historie. Etruskowie żyli tu już 2500 lat temu. Miasto z czasem przeszło w ręce Rzymian. Na rozwój miasteczka wpłynęło jego położenie. Znajdowało się przy Via Cassia, szlaku prowadzącym z Florencji do Rzymu. W czasach średniowiecznych znajdowała się tu siedziba biskupa, co dodało prestiżu i ściągało pielgrzymów. Urodził się tu Św. Bonawentura – duchowny uznawany za jednego z doktorów kościoła katolickiego. Bardzo ważnym, ale tragicznym wydarzeniem w historii miasta było trzęsienie ziemi w 1695 roku. Zniszczeniu uległa duża część zabudowań. Miasto zostało odizolowane i zaczęło chylić się ku upadkowi. Przez lata było bezpiecznie pod względem strategicznym. Niestety z czasem miękki tuf czyli lekka skała osadowa należąca do skał piroklastycznych (piasek i popiół wulkaniczny) poddawany ciągłej erozji zaczął się osuwać. Osuwisko niszczyło nie tylko skałę, mury i budynki, ale też wąski skrawek ziemi, który łączył historyczne Civita di Bagnoriegio z sąsiednim miasteczkiem Bagnoriegio. Zniszczenia były na tyle uciążliwe, że w 1923 roku podjęto decyzję o budowie kamiennego mostu, aby ułatwić mieszkańcom przemieszczanie się do miasteczka. Most służył do 1944 roku, który został ponownie uszkodzony nie tylko przez osuwisko, ale także przez człowieka. Dzieła natury dopełniła wycofująca się niemiecka armia

    W związku z tym, iż Civita di BagnoriegioBagnoriegio leżą na oddzielonych wzgórzach, aby przedostać się do wybudowanego mostu prowadzącego do Civita di Bagnoriegio musimy zejść kamiennymi schodami do asfaltowej drogi. Docieramy w końcu do miejsca, w którym rozpoczyna się kładka zwana Porte per Civita. Jej długość to ponad 300 metrów. 

    Most ten został  zbudowany w połowie lat 60-tych i zastąpił starą konstrukcję z 1944 roku. Początkowo wzniesienie mostu jest mało odczuwalne natomiast pod koniec biegnie już bardziej stromo. To właśnie gdzieś w tym miejscu reporter przeprowadzał wywiad ze wspomnianą wcześniej przeze mnie starszą panią, mieszkanką tego miasteczka. Jeszcze w 1920 roku Civita liczyła 600 mieszkańców. Docieramy do bramy miasta Porta Santa Maria nad którą znajduje się kilka ciekawych płaskorzeźb, z czego jedna przedstawia parę lwów trzymających ludzką głowę. Po przejściu przez bramę i minięciu małego placyku Piazza Colesanti po prawej stronie pojawia się główny plac miasta Piazza San Donato, przy którym znajduje się kościół San Donato. 

    Wcześniej znajdowała się tu świątynia etruska, a później rzymska. Można się tutaj poczuć jakby przeniosło się w czasie. Od dłuższego czasu w mieście nie ma już sklepów spożywczych, czy punktów usługowych. Pozostało kilka barów, restauracja i sklepiki z pamiątkami. Idąc w głąb miasteczka mijamy ukwiecone budynki, skręcając w boczne uliczki można podziwiać panoramę okolicy. Zwiedzenie tego miasteczka zajmuje nam około godziny, ale to nie koniec naszej dzisiejszej podróży po Toskanii. 

Chcemy jeszcze poszukać słynnej drogi Glagiatora. W tym celu udajemy się do Pienzy. Parkujemy samochód przy Cimitero di Pienza i utwardzoną drogą ruszamy na punkt widokowy Punto panoramico Val d’Orcia. 

Słynna scena z filmu "Gladiator" została nakręcona tuż za murami miasteczka Pienza na nieutwardzonej drodze prowadzącej od kapliczki Cosignano do gospodarstwa agroturystycznego Terrapille.

    Jeśli mam być szczery ten widok nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałem. Jadąc tutaj mijaliśmy ciekawsze miejsca. Z drugiej zaś strony gdybyśmy tu nie przyjechali to byśmy żałowali, że byliśmy w okolicy, a nie zobaczyliśmy tego słynnego toskańskiego widoku.

  Droga powrotna do Civitavecchia prowadzi serpentynami. Po półtoragodzinnej jeździe zatrzymujemy się jeszcze w Saturnii. Miejsce to podobnie jak większość toskańskich miasteczek położone jest na jednym ze wzgórz, pod którym znajdują się słynne w całym kraju gorące źródła. Cascate del Mulino to bezpłatne naturalne źródła termalne. Natura stworzyło arcydzieło. Energiczny przepływ siarkowej wody wyrzeźbił w wapiennej skale szereg naturalnych basenów. Woda termalna zasilająca wodospady ma pochodzenie wulkaniczne.

   Legenda głosi, że źródło wypływa w miejscu, w które uderzył piorun ciśnięty przez Jowisza podczas starcia z Saturnem. Wygasły wulkan Monte Amiata ogrzewa krople wody deszczowej, które wpadają do jego szczeliny. Woda powoli filtruje się przez skaliste szczeliny, płynie pod ziemią przez 30 kilometrów, a następnie wypływa w naturalnym gorącym źródle znajdującym się w Terme di Saturnia Resort, o stałej temperaturze 37,5°C i natężeniu przepływu 500 litrów na sekundę. Podczas podziemnej podróży jest wzbogacana minerałami, które wzmacniają jej korzystny wpływ na układ sercowo - krążeniowy, oddechowy i mięśniowo - szkieletowy. Ma działanie silnie ochronne, przeciwutleniające i oczyszczające oraz powoduje naturalne złuszczanie, oczyszczanie i regenerację skóry. 
 
  Ten dzień był na tyle intensywny, że po powrocie do Civitavecchii marzyliśmy już tylko o spaniu.

 

 Italy 2023 Giorno 7

 Ciąg dalszy nastąpi

 

Komentarze

Popularne posty