Pięć...

    Tym razem ruszamy jeszcze bardziej na południe Włoch. Przed nami trzy godziny jazdy autostradą i około 250 kilometrów do pokonania. Droga o tej porze jest pusta więc dobrze się jedzie. Chwilę po piątej docieramy do La Spezia i kierujemy się na parcheggio publico della stazione. Czyli parking, który znajduje się pod samym dworcem kolejowym.

    Wbrew panującej opinii, o tym że jest tu strasznie drogo ryzykujemy i pobieramy bilet. Miejsca parkingowe są bardzo wąskie, więc przy parkowaniu trzeba uważać, aby nie najechać na linię. Po opuszczeniu podziemia. Udajemy się prosto na dworzec. Od razu szukamy centrum informacyjnego Cinque Terre, aby kupić - Cinque Terre Card. Pozwala ona na całodniowe swobodne korzystanie z pociągów na trasie La Spenzia – Levanto, jednocześnie jest kartą wstępu na wszystkie trasy trekkingowe parku narodowego, które znajdują się na terenie pięciu wiosek wchodzących w skład Cinque Terre. Koszt takiego biletu to szesnaście euro. Okazuje się jednak, że przyjechaliśmy za wcześnie, punkt informacyjny otwarty jest dopiero od ósmej. Zastanawiamy się co zrobić, żeby nie marnować czasu. Wpada nam do głowy pomysł. Po co czekać. Kupujemy jednorazowy bilet, który kosztuje 4 euro i jedziemy do najbardziej oddalonego miasteczka.

    Cinque Terre – Pięć Ziem to teren Parku Narodowego, wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nazwa obszaru nawiązuje do pięciu kolorowych miasteczek, malowniczo położonych u wybrzeży riwiery liguryjskiej: Riomaggiore, Vernazza, Manarola, Corniglia i Monterosso.

    Cinque Terre to dawny region rolniczy słynący z uprawy winogron i oliwek. Mieszkańcy tych malowniczych miasteczek zajmowali się również połowem ryb i owoców morza. Od czasu otworzenia linii kolejowej w XIX wieku Cinque Terre stało się bardziej dostępne dla odwiedzających, a dziś jest jednym z najbardziej turystycznych rejonów Włoch.

Czemu wybraliśmy pociąg? A to dlatego że wjazd do historycznej części miasteczek Cinque     Terre nie jest możliwy, są one wyłączone z ruchu samochodowego. Teoretycznym wyjątkiem jest Corniglia, w przypadku której droga przechodzi przez środek miasta. Ale i tak zaparkowanie tu graniczy z cudem. Dlatego pociąg jest idealnym środkiem transportu. Natomiast trzeba dobrze analizować rozkład, ponieważ nie wszystkie pociągi zatrzymują się na każdej stacji. Docieramy do Monterosso. Jest po godzinie siódmej. Miasteczko dopiero budzi się do życia. W okolicznych sklepikach i restauracjach krzątają się tylko ludzie, którzy dowożą zaopatrzenie. Dbają to aby niczego nie zabrakło nim zacznie się najazd turystów. Monterosso - wioska położona na wzgórzach na których uprawiane są cytryny, winorośla oraz oliwki. Jest największe z pięciu wiosek. Przypomina bardziej kurort nadmorski z długą piaszczystą plażą z leżakami i parasolami do wynajęcia. 

    Dzieli się na dwie części. Nową z ekskluzywnymi hotelami i restauracjami oraz starą z historyczną zabudową wąskimi uliczkami oraz starymi domami rybackimi. Znajduje się tu wiele barów i restauracji rybnych. 

    Wspomnę jeszcze że tu odbywa się Sagra dei limoni czyli święto cytryny które przypada na trzecią sobotę maja. Wioska jest udekorowana cytrynami, można spróbować limoncino, kremu cytrynowego, marmolady cytrynowej i specjalnego ciasta cytrynowego Torta Al Limone. Po szybkim zwiedzeniu miasteczka trochę rozczarowani tym miejscem zmierzamy ponownie na dworzec. W końcu kupujemy  Cinque Terre Card i ruszamy do kolejnego miasteczka.

    Vernazza to chyba najpiękniejsze miasteczko z Pięciu Ziem.  Została założona około 1000 roku n.e. i było zarządzane przez Republikę Genui od 1276 roku. Średniowieczny zamek Belforte został zbudowany w połowie XVI wieku, głównie w celu ochrony wioski przed piratami. Wioska otoczona jest bardzo stromymi tarasami gajów oliwnych, które podobno produkują jedną z najlepszych oliw w kraju. W 2011 roku miasteczko to najbardziej ucierpiało z powodu powodzi błotnej, która nawiedziła Cinque Terre.

    Przez miasteczko prowadzi malownicza aleja, która dociera w pobliże malutkiego portu pełnego łodzi rybackich.  

    Z Vernazzy można dotrzeć ścieżką trekkingową do Monterosso.  Postanawiamy przejść się nią kawałek,  aby móc zobaczyć ten malowniczy widok z góry. Jednak upał mocno dawał się we znaki, a poza tym trzeba było oszczędzać siły, ponieważ  pozostały nam jeszcze trzy miasteczka. Zatem spacerowym tempem kierujemy się w stronę dworca. By przetransportować się do trzeciego miasteczka. Wsiadamy do pociągu i nawet  nie zdążyliśmy porządnie usiąść, a już trzeba wysiadać.

    Warto w tym miejscu wspomnieć, że przejazd między jednym, a drugim miasteczkiem trwa dosłownie kilka minut, a linia kolejowa biegnie w tunelach wykutych w skalistych nadmorskich zboczach, więc większość czasu za oknem widać ciemność.

    Jednak od czasu do czasu pojawiają się prześwity. Wówczas zupełnie niespodziewanie zza okna na kilka sekund wyłania się krajobraz z bezkresem wody. Docieramy do kolejnej stacji o nazwie Corniglia. Jest to jedyne miasteczko, które nie posiada portu i tym samych nie ma dostępu do morza. Centrum miasteczka znajduje się około stu metrów nad jego poziomem. Aby dostać  się do niego niestety musimy pokonać Scalinata Lardarina, czyli schody prowadzące zygzakiem składające się z 382 stopni! W 40 stopniowym upale to nie lada wyczyn. Corniglia to starożytna rzymska wioska o długiej i bogatej tradycji rolniczej. Wieś otoczona jest z trzech stron winnicami i tarasami. Jego architektura jest bliższa wiejskiej wiosce śródlądowej niż nadmorskiej. Idąc wąskimi uliczkami, które wiją się pomiędzy kamieniczkami w pastelowych kolorach docieramy do punktu widokowego. 

Jeszcze kilka zdjęć i czas wracać by zdążyć zwiedzić resztę Cinque Terre.

    Kolejnym miasteczkiem do którego się udajemy to Manarola. Prawdopodobnie najstarsza i najbardziej rozpoznawalna ze wszystkich miasteczek. 

    Położona na stromym cyplu 70 m n.p.m. zbudowanym z ciemnej skały, a obok mały port i kolorowe domki. 

    To ona zdobi większość pocztówek i folderów reklamowych Cinque Terre. Charakterystyczne dla Manaroli są domy pełniące funkcję wież, broniących miasto w przeszłości. To tu powstaje na Boże Narodzenie największa szopka Bożonarodzeniowa na świece. Jej uroczyste otwarcie odbywa się zawsze 8 grudnia. Trochę czujemy się już zmęczeni tym dzisiejszym zwiedzaniem i czas najwyższy odpocząć oraz coś zjeść. Udajemy się do restauracji Trattoria La Scogliera mieszczącej się na głównej ulicy miasta prowadzącej do przystani. Udaje nam się zdobyć stolik na pięknie ukwieconym balkonie. Czekając na zamówienie korzystamy z okazji i podziwiamy widok na miasto z góry. Można tu zjeść nie tylko dania z owocami morza, ale i wiele innych. Serwowane tutaj potrawy są bardzo dobre, ale niestety trzeba liczyć się z tym, że to miejsce do najtańszych nie należy. Po krótkim odpoczynku ruszamy wąskimi uliczkami, aby jeszcze trochę pozwiedzać  to urokliwe miasteczko.

    Manarola jest połączona z Riomaggiore słynną Via dell'Amore (Uliczką Zakochanych). Chodnik ten wykuty jest w skałach nad morzem, ale od dekady pozostaje zamknięty z powodu obsuwania się skał. Niedospanie, upał, zmęczenie wszytko razem powoduje, że  mamy już średnią ochotę na odwiedzenie piątego miasteczka, ale przecież nie możemy odpuścić. Wpadam na pomysł, aby przepłynąć się statkiem. 

    To chyba jeden z najlepszych sposobów, ale nieco droższych na odkrywanie pięknych wybrzeży z urwistymi klifami i turkusową wodą. Statki kursują dość często z portów La Spezia, Portovenere i Levanto do Cinque Terre. Nie dopływają tylko do Cornigli. Rejs statkiem to jeden z najlepszych sposobów na odkrycie tego pięknego wybrzeża z kolorowymi wioskami rybackimi. Dopływamy do Riomaggiore. Z perspektywy morza prezentuje się chyba najładniej ze wszystkich pięciu miasteczek. 

    Jest tu mały port rybacki, z którego rozpościera się widok na niezwykle barwne kamieniczki. Niektóre mają po 700 lat. Nad nimi górują tarasowo ułożone winnice. Widok z morza zachwyca, a samo Riomaggiore wydaje się być iście magiczne.

    Podsumowując Cinque Terre to kilkadziesiąt kilometrów skalistego wybrzeża, po którym pnie się pięć niezwykle malowniczych miasteczek. Kilometry szlaków pieszych biegnących przez wzgórza. Lazurowe zatoczki z zacumowanymi w portach kolorowymi łódkami. Wąskie brukowane uliczki, magiczne, kolorowe, czarujące kamieniczki i nadbrzeżne ścieżki. Jeden dzień to zdecydowanie za mało by dokładnie zwiedzić to miejsce.

    Trzeba tu przyjechać na minimum dwa dni, ale wiąże się to z dużymi kosztami, bo noclegi do tanich nie należą. Rano miasteczka są opustoszałe, to najlepszy moment by w spokoju przejść się uliczkami. Jeszcze lepszą porą na zwiedzanie Cinque Terre jest późny wieczór. Cichnie wtedy całodzienny gwar. Pozostają tylko turyści którzy postanowili zostać tutaj na noc. Podsumowując wizytę w Cinque Terre. Każde z miasteczek jest inne. Monterosso przypomina bardziej nadmorski kurort, Corniglia znajduje się najwyżej, na wzgórzu, daleko od morza.  Vernazza, Manarola są do siebie trochę podobne, ciężko określić, które ładniejsze. Każde ma swój niepowtarzalny urok. Jednak to Riomaggiore zrobiło na nas największe wrażenie. Przywołując na myśl wspomnienie z tego wypadu to właśnie obraz Riomaggiore mam przed oczami.

        Jest już po siedemnastej gdy ostatni raz docieramy na dworzec. Żegnamy Riomaggiore i Cinque Terre. Udajemy się do La Spenzia, gdzie czeka na nas auto.  O dziwo parking za cały dzień kosztował nas tylko 16 euro. Teraz jeszcze tylko trzeba wrócić ponownie do Sirmione i trochę odpocząć.

 

Ciąg dalszy - Półwysep

 

 

Komentarze

Popularne posty