Italia Giorno 2 Passo dello Stelvio
Pierwsza noc we Włoszech za nami.
Spędziliśmy ją w namiocie na campingu w Trafoi. Obudziliśmy się przed piątą.
Temperatura była bliska zeru. Nie ma co się dziwić, w końcu to 1 500 m n.p.m.
Dla pokrzepienia poranne śniadanie. Przepyszna jajecznica, jeszcze z polskich
jajek i ciepła herbata na rozgrzanie. Po obfitym śniadaniu nadszedł czas na
przygotowanie rowerów. Trasa, która na nas czekała to nie przelewki. Rowery
musiały być sprawne w 100 procentach. W końcu chwilę po ósmej wyruszamy. Z campingu
wyjeżdżamy wprost na drogę o symbolu SS38, która prowadzi bezpośrednio na
przełęcz.
Można wjechać tam trzema drogami:
Od wschodu z miejscowości Sponding
(Włochy). My właśnie wybraliśmy tę trasę.
Od północy z miejscowości Santa Maria Val Müstair (Szwajcaria), tym wariantem chcieliśmy zjeżdżać oraz od południowego zachodu z miejscowości Bormio (Włochy).
Od północy z miejscowości Santa Maria Val Müstair (Szwajcaria), tym wariantem chcieliśmy zjeżdżać oraz od południowego zachodu z miejscowości Bormio (Włochy).
Na podjazd od strony północnej prowadzi
droga o długości 24,3 kilometra przy średnim nachyleniu 7,4 procent, zawierająca 48 ponumerowanych zakrętów. Daje to rzadko spotykane na innych
alpejskich drogach przewyższenie trasy wynoszące ponad 1 800 metrów. Podjazd od
strony południowo-wschodniej liczy 21,5 kilometra przy średnim nachyleniu 7,1
procent (różnica wysokości to 1 533 metry). My startujemy z miejscowości
Trafoi. Do pokonania mamy tylko, (albo aż) 44 zakręty.
W związku z tym trasa
zrobiła się nieco krótsza o jakieś dziesięć kilometrów. W miarę podjazdu droga
zanurza się w las. Zaczynają się pierwsze serpentyny. Po jakimś czasie drzewa
ustępują trawiastym zboczą i pojawiają się widoki na skaliste góry.
Droga zaczyna
wspinać się po gołym, miejscami skalistym zboczu. Po jakimś czasie odsłania nam
się cały podjazd, w pełnej okazałości.
Pewnie zastanawiacie się kiedy i w jaki
sposób wybudowano tą niesamowitą trasę. Warto zagłębić się w krótki rys
historyczny.
Droga powstała w latach 1820 – 1825 z
inicjatywy Cesarza Austrii Franciszka II Habsburga do którego wówczas należała
północna część Włoch. Nakazał on wytyczenie drogi łączącej terytorium Austrii z Włochami. Zadanie to powierzono
Carlo Donegani, który miał już na swoim koncie szereg wysokogórskich
konstrukcji. Do 1915 roku droga była utrzymywana w
przejezdności przez cały rok. Zimą wymagało to ciągłej i niebezpiecznej pracy
koparek.
W czasie I Wojny Światowej przełęcz była
świadkiem ciężkich walk między włoską i austriacką piechotą. Po zakończeniu
walk droga straciła strategiczne znaczenie i od tego czasu stała się drogą
sezonową, zamykaną na zimę. W roku 1928 została przebudowana,
a jej poszerzona nawierzchnia została w całości pokryta asfaltem. Po II Wojnie Światowej droga zyskała popularność turystyczną i stała się miejscem wielu znanych imprez sportowych. Z roku na rok rośnie na niej ruch turystyczny oraz ilość pojazdów. Przełęcz często gości kolarzy podczas wyścigu Giro d’Italia, będąc najwyższym punktem wśród trzech wielkich Tour'ów.
Z kolei w 2007 roku pojawiła się w programie „Top Gear”, a brytyjski dziennikarz motoryzacyjny Jeremy Clarkson określił ten pełen serpentyn podjazd jako „najlepszą na świecie drogę do jazdy samochodem”. Jednakże dwa lata później, testując najnowsze modele Aston Martina, Ferrari i Lamborghini na rumuńskiej Szosie Transfogaraskiej, Clarkson przyznaje, że okrutnie się pomyli. I tu przyznam mu rację, gdyż osobiście miałem przyjemność również przemierzać tą trasę na rowerze i stwierdzam, iż trasa jest ciekawsza,
dłuższa i bardziej wymagająca.
a jej poszerzona nawierzchnia została w całości pokryta asfaltem. Po II Wojnie Światowej droga zyskała popularność turystyczną i stała się miejscem wielu znanych imprez sportowych. Z roku na rok rośnie na niej ruch turystyczny oraz ilość pojazdów. Przełęcz często gości kolarzy podczas wyścigu Giro d’Italia, będąc najwyższym punktem wśród trzech wielkich Tour'ów.
Z kolei w 2007 roku pojawiła się w programie „Top Gear”, a brytyjski dziennikarz motoryzacyjny Jeremy Clarkson określił ten pełen serpentyn podjazd jako „najlepszą na świecie drogę do jazdy samochodem”. Jednakże dwa lata później, testując najnowsze modele Aston Martina, Ferrari i Lamborghini na rumuńskiej Szosie Transfogaraskiej, Clarkson przyznaje, że okrutnie się pomyli. I tu przyznam mu rację, gdyż osobiście miałem przyjemność również przemierzać tą trasę na rowerze i stwierdzam, iż trasa jest ciekawsza,
dłuższa i bardziej wymagająca.
Jest chwila po dziesiątej. Do pokonania
pozostało jeszcze 28 zakrętów.
Nie jedziemy po medal, jedziemy swoim tempem. Dodatkowo podziwiamy widoki, gdyż otaczający nas plener zapiera dech w
piersiach.
Przy okazji robimy zdjęcia.
Co jakiś czas pojawiają się świstaki
nawet czasami niektóre przelatują przez
drogę. W dole słychać dźwięczne charakterystyczne dzwonki pasących się na hali
owiec. W górze szybujące orły. Cudownie przejrzyste niebo na którym gdzie nie
gdzie pojawiają się delikatne obłoki. Lepszej pogody nie mogliśmy sobie
wymarzyć.
Końcówka podjazdu pomału daje się we znaki.
Jeszcze tylko 5 zakrętów dzieli nas do przełęczy.
Droga z góry wygląda
imponująco. Im wyżej tym piękniej. Rozpościerające się widoki wynagradzają
ciężki wysiłek. Ostatni odcinek podjazdu
przebiega momentami po sztucznie usypanej skalnej skarpie.
Po jednej stronie
drogi skarpa jest pionową ścianą, po drugiej stronie od przepaści dzieli nas tylko
niski kamienny murek. Całość robi niesamowite wrażenie.
Chwilę przed szesnastą wjeżdżamy na
Przełęcz Stelvio 2 758 m n.p.m.
Jest radość, jest zmęczenie, ale przede
wszystkim jest satysfakcja. To mój nowy rekord. Nawet podwójny, gdyż nigdy nie
byłem tak wysoko, w dodatku na rowerze. Na szczycie przełęczy, wzdłuż drogi,
znajduje się ciąg straganów i sklepików. Pomiędzy typową dla takich miejsc
tandetą natrafiamy na pamiątki, które będą nam długo przypominać to niezwykłe
miejsce.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO6vZQAnOycZ2LzFxyYAQ_BqIvA7bF2sp9kEcF7Y-YnvxL_0Rthp2FoPAdBDvOBfoAjh3ILUvgd9nVzi5r7EYgtuc9YqPlLL_b8KUr5YofgF-SiEQ5_KxLEUChJwi_0O3Pk1YmfosBXao/s640/152.jpg)
Zjazd był ekscytujący.
Trasa dawała niesamowite możliwości, aby
rozwinąć duże prędkości. Jednak ostre zakręty trochę to utrudniały.
Zmęczeni, ale szczęśliwi szykujemy
się do spania snując jeszcze szybki plan działania na kolejny dzień.
Komentarze
Prześlij komentarz