Hrvatska 2022 - Dan 11 - Magyarország - Budapest

   Nieubłaganie nastał nasz ostatni dzień w Chorwacji. Jeszcze niespieszne śniadanie i trzeba się pakować. Z miejscowości Promajna wyjeżdżamy przed dziesiątą. Jednak  zbaczamy jeszcze z trasy, aby zatrzymać się Makarskiej i przy okazji zrobić drobne zakupy.


    W drodze powrotnej do Polski mieliśmy jeszcze w planach pojechać przez Czarnogórę, aby przejechać przez Kanion Pivy, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z tej opcji. Po dwunastej wjeżdżamy na autostradę. Wyjeżdżamy dopiero w okolicach Zadaru. Koszt przejechania autostrady to ponad 200 kun. Cenią się! Przed dwudziestą dojeżdżamy do przejścia granicznego Chorwacji z Węgrami. Chorwacki celnik nawet nie wysila się, żeby obejrzeć nasze dokumenty. Za to węgierski sprawdza je dość dokładnie. Po jakimś czasie oddaje nam dowody i skinieniem głowy pokazuje, że możemy jechać. Wjeżdżamy do Magyarország, a dalej kierujemy się prosto w stronę Budapesztu. 

    Jest po dwudziestej drugiej, gdy wjeżdżamy do stolicy Węgier. Od razu kierujemy do centrum na podziemny parking usytuowany pod jakimś pięciogwiazdkowym hotelem. Lokalizację tego parkingu dostaliśmy w mailu po zabukowaniu miejsca dzisiejszego noclegu. Pobieram bilet przy bramce, parkuję auto i rozglądamy się jak opuścić ten wielki parking. Biuro recepcji naszego hostelu zlokalizowane jest pod innym adresem, oddalone podobno pięć minut drogi stąd. Odpalamy mapy Google i próbujemy znaleźć ten adres. Podchodzimy pod okratowane drzwi w jakiejś kamienicy. Instrukcja z maila informuje nas, aby wybrać na domofonie numer 4. Zatem dzwonimy. Po chwili drzwi się otwierają, ale przed nami pojawiają się jakieś kolejne drzwi i kolejny domofon. Ponownie dzwonimy. Znów drzwi się otwierają. Wchodzimy ostrożnie po krętych schodach, by znaleźć się na wewnętrznym dziedzińcu. Można się tutaj naprawdę pogubić. 

    Docieramy do recepcji. Oczekujemy dłużą chwilę, gdyż pani w recepcji rozmawia z kimś przez telefon. Rozmowa zdaje się nie mieć końca, a tyczyła się najprawdopodobniej tego, że ktoś kto musiał zameldować się chwilę wcześniej najprawdopodobniej po odebraniu kluczy i instrukcji nie potrafił dostać się do swojego pokoju. W końcu przyszła kolej na nas. Na wstępie dowiadujemy się, że musimy zostawić depozyt za ewentualne zgubienie klucza i karty parkingowej w kwocie 20 Euro. Z gotówki mamy przy sobie tylko Kuny i 50 Euro, a nie ma możliwości zapłaty kartą. Jesteśmy już zmęczeni, nie chce nam się szukać miejsca w którym rozmienią nam te 50 Euro, zresztą jest już późno w nocy. Zostawiamy wspomniana kwotę w depozycie. Dostajemy pęk kluczy. Pani recepcjonista z rozbawieniem mówi, że któryś z nich powinien na pewno pasować, ale ona nie wie dokładnie który to jest. Dodatkowo dostajemy instrukcję dotarcia do noclegu i otwarcia tam drzwi. Jeśli dobrze pamiętam to było tam chyba z dziesięć punktów. Na szczęście instrukcja napisana jest po angielsku. 

    Jak się potem okazało, nocleg jest również pod innym adresem, oddalony kolejne dziesięć minut drogi. Czujemy się jak w jakieś grze w której do pokonania są kolejne levele, a nagrodą jest nocleg w łóżku. Całe szczęście, że zostajemy tutaj tylko jedną noc! Jesteśmy zmęczeni długą podróżą z Chorwacji oraz załatwieniem formalności w recepcji. Mamy już serdecznie dość, a jeszcze pojawia się obawa czy uda nam się otworzyć wszystkie drzwi w miejscu noclegowym, ponieważ jak było słychać to w rozmowie telefonicznej, gdy czekaliśmy na nasze zakwaterowanie nie było to takie oczywiste. Dodatkowo dostaliśmy tyle informacji na raz. Aż wszystkiego się odechciewa! 

    W końcu docieramy pod kolejny wskazany adres. Stoimy przed drzewami do kamienicy. Wpisujemy podany w instrukcji kod do domofonu i otwieramy. Wchodzimy do środka, a tam co kolejna brama i kolejny kod. Co oni mają z tymi bramami! Wnętrze kamienicy jest bardzo ładne. Z rozległą klatką schodową, z której prowadzą szerokie schody. Widać, że to stare budownictwo, ale dobrze utrzymane. Wchodzimy na pierwsze piętro na którym znajduje się kilkoro drzwi. Całe szczęście, że przy jednych jest kartka z informacją, że to Guesthouse Budapeszt. Szczęśliwi myślimy, że już jesteśmy w domu, ale hola, hola nie tak szybko. Z pęku kluczy, który dostaliśmy musimy znaleźć ten właściwy. A było ich osiem. Naprawdę czy my jesteśmy w jakimś Escape room? Po kilku próbach w końcu udaje nam się otworzyć przedostatnie drzwi. Wchodzimy do mieszkania, przechodzimy długim korytarzem rozglądając się po drzwiach i szukając naszego numeru pokoju. Już tylko jedne drzwi dzielą nas od tego, żeby w końcu się położyć. Jest już prawie północ. Nie mamy już nawet siły czegokolwiek zjeść. Zmęczeni kładziemy się spać i zasypiamy w mgnieniu oka.

Krótki rys historyczny.

Budapeszt powstał 17 listopada 1873 roku z połączenia leżących naprzeciwko siebie trzech naddunajskich miast: Budy i Óbudy na prawym brzegu i Pesztu na lewym. Dzisiejszy kształt granic miasto przyjęło 1 stycznia 1950 roku po przyłączeniu ponad dwudziestu okolicznych miejscowości. Historia osadnictwa dzisiejszego miasta jest jednak dużo starsza. Na terenie obecnej III dzielnicy (Óbuda) istniało od II w.n.e. miasto rzymskie Aquincum, na miejscu którego Węgrzy (po przybyciu na te tereny w IX wieku) zbudowali osadę zwaną Buda. Po najazdach tatarskich w XIII wieku miasto (wraz z nazwą) przeniesiono na wzgórze, na którym obecnie znajduje się Stare Miasto i Zamek, zaś miasto na terenie dawnej Budy nazwano Óbuda, czyli Stara Buda. Z kolei na terenie dzisiejszej V dzielnicy (Belváros – historyczne centrum Pesztu) istniała twierdza rzymska Contra-Aquincum, na miejscu której ok. XI wieku powstał Peszt


Magyarország 2022 - Dan 12 - Budapest 

Komentarze

Popularne posty