Hrvatska 2022 - Dan 4 - Dinara

    Zawsze jest problem z tym wstawaniem. I nie ważne o której położysz się spać to zawsze przy wczesnych pobudkach jest walka z samym sobą. Zwłaszcza na urlopie. Dziś pobudka o wpół do czwartej. Po co tak wcześnie?  A no dlatego że dziś mamy audiencje u górskiej królowej Chorwacji.

    Ruszamy w drogę. Całe szczęście, że do pokonania mamy tylko dwadzieścia kilometrów.  Docieramy do miasteczka Kijevo i kierujemy się według znaków skręcając w boczną uliczkę. Przed nami osiem kilometrów jazdy wąską asfaltową drogą, pomiędzy niskimi drzewami oraz kamieniami. Ten widok leżących wszędzie drobnych kamyczków towarzyszy nam przez cały pobyt w tym rejonie. Dojeżdżamy do małej wioski Glavaš. Pod koniec przejeżdżamy kamienną drogą między domami. W ten sposób docieramy na Parking przy schronie Glavaš pod Dinarą 550 m n.p.m. Dziś mamy zamiar zdobyć najwyższy szczyt Chorwacji. 

    Parking nie jest duży, ale zmieści się na nim kilkanaście aut. Już widać zaparkowanych kilka samochodów. Okazuje się, że pierwsi turyści zdążali już wyjść na szlak. Pospiesznie zerkając na rejestrację samochodowe zauważamy, że są tu również nasi rodacy. Potocznie mówi się, że Dinara to góra dla koneserów. Zobaczymy ilu turystów spotkamy na szlaku.

    Nieopodal parkingu znajduje się schron. Jest to niebieski kontener, który posiada dwa oddzielne pomieszczenia. Jedno służy jako miejsce do przenocowania, a drugie przeznaczone jest wyłącznie dla członków klubu. Jednak na co dzień kontener jest zamknięty.  Jeśli ktoś potrzebuje z niego skorzystać to może to zrobić, ale tylko po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu.

    Już prawie świta. Nie ociągając się od razu ruszamy na szlak. Początkowo trasa prowadzi otwartym terenem. Po przejściu czterystu metrów przechodzimy koło ruin XV wiecznego zamku. Kiedyś stanowił część umocnień przed inwazją Imperium Osmańskiego. Po minięciu ruin szlak znika w lasku. Przygotowując się do wyprawy naczytałem się o żmijach nosorogich, które należą do najbardziej jadowitych w Europie, a ich ukąszenia są często śmiertelne. Kilka razy usłyszałem coś w zaroślach, ale zapewne to jaszczurki. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem.  

    Słońce wzeszło już jakiś czas temu, ale na szczęście idziemy jeszcze w cieniu gór. Wieje przyjemny wiatr, który doskonale nas chłodzi. Po jakimś czasie wychodzimy z lasku i dochodzimy do miejsca, gdzie znajduję się źródło wody. Gornji Bunar 1000 m n.p.m. 

    Tutaj również widać wszechobecną suszę, gdyż wody wypływało tyle co na lekarstwo. Na szczęście wzięliśmy ze sobą spory jej zapas uzupełniając nie tylko bukłaki, ale i zabierając dodatkowe butelki.

    Niedaleko źródła znajduje się roztaje szlaków. Obie trasy prowadzą na szczyt, a czas jest taki sam, czyli trzy godziny. My obieramy szlak który prowadzi w lewo przez Planinarsko skolnište "Drago Grubać". Trasa szlaku znakowana jest białym okręgiem w czerwonej obwódce. 

     Z podobnym oznakowaniem szlaku spotkaliśmy się w Alpach Julijkisch. Idziemy pod górkę lekkimi zakosami. Szlak nie jest trudny, a muskani delikatnym wiatrem jeszcze nie odczuwamy tak bardzo skutków narastającego upału. Wędrujemy spokojnym tempem. Co jakiś czas robimy przerwy na zdjęcia.

    Słońce wznosi się coraz wyżej, aż w końcu dopadają nas pierwsze gorące promienie.  W tej sytuacji jedyną dobrą ochroną jest czapka i  krem z wysokim filtrem UV. Przemierzyliśmy już sporą część szlaku, ale szczytu dalej nie widać.

    Jak okiem sięgnąć widać górzyste łąki i pastwiska, a na nich miliony kamieni. W oddali można dostrzec pasma gór Dynarskich, a za plecami mamy jezioro Peruća.

   Słońce daje się nam coraz bardziej we znaki. Nieoczekiwanie dochodzimy na skrytą w cieniu skał polanę. Po środku niej stoi domek to Planinarsko Skološte Drago Grubać 1645 m n.p.m. Jest to schron w którym można odpocząć, a nawet jeśli ktoś miałby ochotę to może spędzić tu noc.

    Schron jest otwarty i dobrze wyposażony. Znaleźć można tutaj garnki, śpiwory, a nawet butlę z gazem. Można nawet uciągnąć sobie świeżej wody ze studni. 


    Robimy tu dłuższą przerwę. Jak się okazuję w pobliżu jest również Via Ferrata. Jest to najdłuższa, najtrudniejsza i najwyższa Via Ferrata w Chorwacji. Jest bardzo wymagająca, a ze względu na swoją długość i trudność na jej końcu znajduje się właśnie miejsce na biwak w nagłych wypadkach. Całkowita jej długość to 1700 m. Różnica wysokości na podejściu to 730 m. Trudność poszczególnych części (B, C, C/D i D). 

    Po odpoczynku i zregenerowaniu sił ruszamy dalej. Znak wskazuje, że mamy jeszcze godzinę drogi. Oddalając się pomału od schroniska hen daleko dostrzegliśmy mały punkcik na szczycie góry. To Dinara, a jak się potem okazuje tym małym punkcikiem jest metalowy schron w kształcie walca.

    Szlak zmienia swój charakter. Raz schodzimy, raz podchodzimy, a raz idziemy granią. Przechodzimy przez pola wyschniętej kosówki. Jak okiem sięgnąć cmentarzysko kosodrzewiny. Widać, że dawno nie było tutaj deszczu. Dookoła ciekawe formacje skalne jakby w półokręgu.


Najwyższy szczyt Chorwacji jest coraz bliżej. Już prawie na wyciągnięcie ręki. 

Po dwunastej zdobywamy Dinare 1 831 m n.p.m. 

    Dinara składa się z dwóch jednakowych szczytów oddalonych od siebie o pięćdziesiąt metrów. Na jednym z nich stoi pięciometrowy metalowy krzyż, na drugim zaś słup geodezyjny oraz mały czerwony metalowy schron.

    Nazwa góry związana jest z masywem i stała się symbolem najdłuższego łańcucha górskiego na Bałkanach i nadała mu nazwę. Góry Dynarskie zwane również Alpami Dynarskimi, które rozciągają się od Słowenii, przez Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, a kończą na Albanii. To ogromny masyw na granicy Chorwacji (Dalmacja) oraz Bośni i Hercegowiny o długości około 100 km, ciągnący się od NW do SE. Góra podzielona jest na 4 grupy: Ilica (1654m), Dinara (1830m), Troglav (1913m) i Kamesnica (1855m). Ostatnie dwie grupy są wyższe niż Dinara, ale ich szczyty należą do Bośni i Hercegowiny, ponieważ granica nie została wytyczona na grzbiecie, ale kilka kilometrów niżej wzdłuż zbocza! Z wyjątkiem grupy Dinara reszta gór to głównie mieszanka skał i trawy, zawierająca ogromne obszary pastwisk, które były intensywnie wykorzystywane jeszcze  20-30 lat temu przez okoliczną ludność w celach wypasu bydła. Niektóre klify można znaleźć na północnych stronach szczytów Troglav i Konj (najwyższy szczyt Kamenicy). Góra Dinara (masyw) również dzieli klimat śródziemnomorski i kontynentalny. W czasach antycznych nazwa Dinara brzmiała Adrion Oros. Mieszkańcy Knina nazywają szczyt po prostu Dinara, podczas gdy mieszkańcy Kijewa od dawna nazywają go Sinjal.


    Po dotarciu na Dinarę jesteśmy na niej sami. Zresztą też całą trasę na szczyt pokonaliśmy nie spotykając żywego ducha na szlaku. Dopiero po jakiejś godzinie pojawiła się na nim owa para naszych rodaków. Przejrzystość powietrza tego dnia była bardzo dobra. Ze szczytu można było podziwiać całą okolicę. Jako, że my nigdy nie zdobywamy gór na zasadzie wejść, zaliczyć i zejść zatem cieszyliśmy się możliwością samotnego obcowania z krajobrazem na szczycie. Po spędzeniu tam około półtorej godziny. Zrobieniu kilkudziesięciu zdjęć i chwili odpoczynku w końcu postanawiamy schodzić. 


    Jednak nie wracamy tym samym szlakiem. Kierujemy się w stronę Planinarsko sklonište Martinova košara. Wchodzimy w gęstą, wysoką kosówkę. Potem szlak zamienia się w zejście po piargach i skałach. Trzeba uważać, gdyż w skałach są dość duże szczeliny. Przypomina to szczeliny w lodowcu. Docieramy w pobliżu Planinarsko sklonište Martinova košara. Jest to stare mieszkanie pasterskie, które służy obecnie jako schron. Położone na wysokości 1278 m n.p.m. znajduje się w środku rozległego trawiastego płaskowyżu Donje Torina, ale z powodu zmęczenia nie decydujemy się zbaczać ze szlaku i dokładać do trasy dwadzieścia minut. W drodze powrotnej nie czuć już tego cudownie chłodzącego wiatru, który towarzyszył nam przy podejściu. Słońce i upał bardzo nam doskwierają. Docieramy w końcu do rozstaju szlaków przez, które przechodziliśmy rano. Po chwili mijamy źródełko, które na tą chwilę totalnie już wyschło.

    Chwile przed osiemnastą dochodzimy do końca szlaku. Na parkingu zostały dwa auta. Nasze i pewnie tej polskiej pary spotkanej na szczycie. Znajduje się tutaj również studnia, której rano nie dostrzegliśmy. Zmęczeni i wyczerpani, chcemy się chociaż trochę schłodzić wodą, a szczególnie umyć zakurzone nogi, gdyż krem przeciwsłoneczny skutecznie przyciągał do siebie cały kurz ze szlaku. Znajdujemy dwa metalowe wiadra. Obydwa dziurawe, a w studni wody jak na lekarstwo. Musieliśmy nieźle się nakombinować, by do dziurawego wiadra nabrać trochę wody z samego dna i żeby chociaż trochę udało się tej wody do góry wyciągnąć.

Przewyższenie 1 265 m n.p.m. Dystans około 19 kilometrów. Nam to zajęło 12,5 godziny, ale robiliśmy dużo zdjęć, sporo przerw. Krótko mówiąc nie spieszyliśmy się nigdzie.

 Garmin

    Chodź Dinara ma zaledwie 1 831 m n.p.m. to wejście na nią nie należy do najłatwiejszych. Nie chodzi tutaj o trudności techniczne, bo sam szlak jest łaty nie posiada łańcuchów, stromych podejść i tym podobnych, ale dlatego, że trekking na szczyt jest długi i męczący. Dochodzi do tego wysoka temperatura. Odczuwalna wartość w tym dniu sięgała około 33 °C. To ile musiał wskazywać termometr? Te aspekty są największą trudnością do pokonania. Prawie 95 procent szlaku prowadzi w otwartym terenie i nie ma jak się schronić przed słońcem. Trzeba pamiętać o tym, aby zabrać ze sobą naprawdę dużo wody. Nawet dwa razy więcej niż zwykle. Jednak pomimo ogromnego zmęczenia mamy dużą satysfakcję, że udało nam się zdobyć kolejny szczyt do Korony Europy, a po dotarciu na kwaterę wykończeni zasypiamy w mgnieniu oka.

 


Hrvatska 2022 - Dan 5 - Park Krka

 

Komentarze

Popularne posty